W twoim kraju wojna!
Grudzień 1981 r., stan wojenny. Dzięki Małgorzacie Niezabitowskiej i jej mężowi, fotografowi Tomaszowi Tomaszewskiemu, powstawał „dziennik konspiracyjny" dokumentujący rzeczywisty obraz tamtych dni. Zdjęcia oraz tekst przemycono do zachodniej prasy.
16 grudnia. Obudził mnie dziwny dźwięk, monotonny i tak silny, że dom wydawał się drżeć. Co to jest? Wokół ciemności. Namacałam budzik, wyświetlał czwartą. Dudnienie nie ustawało. Półprzytomna dotarłam do dużego pokoju, spojrzałam na ulicę i wydało mi się, że śnię nadal. Przed domem stał czołg. Lufa, gąsienice... Potężny korpus nieomal przysłaniał znajdujący się naprzeciwko dom pani Ani.
Pobiegłam na górę, do ojca. Łóżko było puste, a on na balkonie wpatrywał się w maszyny, które przez bezlistne gałęzie drzew widać było wzdłuż ulicy. Co najmniej kilkanaście transporterów opancerzonych, jak objaśnił. Wszystkie miały włączone silniki, zamknięte włazy. Przypominały czołgi i tak nazywaliśmy je przez następne godziny.
Pierwsze, nocne, spędziliśmy na spekulacjach, ponurych rozważaniach. Czołgi na przedmieściu. Cóż to znaczy? Czy miały iść na Warszawę, czy pacyfikować pobliski Ursus? I kto siedzi w środku? Nasi czy obcy? Sowieci? Bratnia pomoc? To by znaczyło najgorszy, czarny scenariusz, a właściwie krwawy. Miotaliśmy się od okna do radioodbiornika, z podobnym rezultatem. Na zewnątrz mroźną pustkę ulicy wypełniał warkot motorów, kuchnię, gdzie znajdował się tranzystorowy philips, skrzek zagłuszarek. Żadnych informacji, żadnych wskazówek. Kiedy na dworze zrobiło się jasno, przystąpiłam do pracy. Dokumentowanie stanu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta